Niall
Od
ogniska, Lexi przestała mnie unikać, zaczęła też akceptować fakt, że jej przyjaciółka
należała do grupy moich przyjaciół, jednak gdy tylko pojawiałem się w gronie
gdzie i ona była momentalnie cała się napinała jak struna i markotniała.
Szukała odpowiedniego momentu żeby, jak najszybciej ode mnie uciec. Bolało mnie
to jak cholera, kiedy widziałem jak była odprężona przy Tomlinsonie, śmiała się
z jego żartów i pozwalała by ją obejmował, a we mnie wszystko się gotowało.
-Stary,
jeśli czegoś nie zrobisz to wybuchniesz.
Harry
miał rację, moja cierpliwość się kończyła.
-No co
Ty kurwa nie powiesz, co ja mogę zrobić? Widzisz jak zachowuje się w moim
towarzystwie a jak przy tym gnojku.
-Przypominam,
że to Twój kumpel.
-Przystawia
się do Lexi, a ona jest moja więc automatycznie stracił miano mojego kumpla.
Jeszcze go toleruje tylko ze względu na zespół.
-Szkoda,
że taki nie byłeś 2 lata temu kiedy ona była szaleńczo w Tobie zakochana.
Skrzywiłem
się przypominając sobie nasze pożegnanie. Kutas ze mnie że pozwoliłem to tak
zakończyć.
-Co mam
zrobić?-ponawiam pytanie
-Nie
wiem, może pobaw się w cichego wielbiciela. Kwiatki, czekoladki, biżuteria i
inne pierdoły.
-To jest
myśl! Jesteś genialny Hazz.
On się
tylko uśmiechnął, a ja podsycony jego planem nazajutrz włamałem się do szafki
Louisa i spisałem numer Duszyczki. Przyznam, że ciężko było znaleźć jej numer
przez chwile miałem wrażenie że zostanę przyłapany. Zamiast podpisać ja Lexi,
bądź Lexi Parker ten dureń podpisał ją ‘Ognista Piękność’. Miałem ochotę
rozwalić mu ten pieprzony telefon, ale w ostatniej chwili powstrzymałem się.
Muszę się teraz skupić na tym, by Lexi pokochała mnie na nowo!
Lexi
W sobotę
w końcu mogłam odpocząć i przygotować się na zajęcia z fotografii na które
czekałam od rozpoczęcia roku szkolnego. Przed wyjazdem do babci tez chodziłam
na nie, jednak u nieji nie było żadnych dodatkowych zajęć wiec musiałam sama
się doszkalać. Mam nadzieje, że pan Fitz weźmie mnie do grupy dla
zaawansowanych i przydzieli mi nowicjusza do pomocy. Fajnie będzie stworzyć coś
razem. Podeszłam do szuflady i wyjęłam wszystkie, swoje zdjęcia i ruszyłam na
taras na którym znajdowały się drewniane ławki i stół. Rozłożyłam wszystko i
poszłam do kuchni po szklankę i dzbanek z lemoniadą. Zapowiadali dzisiaj bardzo
ciepły dzień. Nastawiłam też radio na stacje ze złotymi przebojami i uchyliłam
okno bym mogła je słyszeć na dworze. Gdy już usiadłam i nalałam sobie zimnego
napoju skupiłam się na przeglądaniu zdjęć rożnych formatów nagle natrafiając na
zdjęcie moje i Nialla w dniu moich urodzin. Do dziś pamiętam mój szok kiedy
podszedł do mnie i pocałował mnie w policzek i życzył spełnienia marzeń, a
Mandy zaproponowała mi ze zrobi nam wspólne zdjęcie a on ochoczo na to
przystał.
Nie wiem
ile czasu minęło, minuta… dwie… a może godziny a ja nadal się w nie
wpatrywałam, a przed oczami ukazywały mi się nasze wspólne chwile. Ja siedząca
mu na kolanach podająca mu swój numer, nasz pocałunek w samochodzie, wspólne
przerwy… Nagle usłyszałam chrząknięcie, podniosłam głowę a przede mną stał on.
-Jasna
cholera! Co tu robisz Niall?
-Ładnie
mnie witasz-zaśmiał się , a ja wzruszyłam ramionami.
-Co tu
robisz. Skąd wiesz gdzie mieszkam-dociekałam
-Już nie
pamiętasz, jak odwoziłem Cię po imprezach?-w jego głosie słychać było smutek
-Widocznie
musiałam być nieźle narąbana.
-Cóż
unikasz mnie, nie tak jak na początku roku ale nadal to robisz, więc
postanowiłem Cię odwiedzić.
Nie
miałam ochoty ani siły się z nim kłócić, więc ponownie wzruszyłam ramionami.
Niall usiadł na drugiej ławce na wprost mnie, a mi w ostatniej chwili udało się
schować nasze zdjęcie.
-Co
robisz?
-Przygotowuje
prace na zajęcia z fotografii, chce pogadać z Fitzem, żeby wziął mnie do grupy
zaawansowanej i przydzielił mi nowicjusza by mi pomagał-odparłam biorąc szklankę
z napojem-chcesz coś do picia?
-A co
serwujesz?
-Cóż
niech pomyśle, dla Ciebie to trutkę na szczury, trutkę na mole i pająki. Co
wybierasz?
-Auć
zabolało.
-Ewentualnie
mogę podzielić się lemoniadą, ale tylko dlatego że mam dobry dzień.
-Poproszę.
-Pójdę
po szklankę-wstałam i ruszyłam do drzwi czując na sobie baczne spojrzenie
chłopaka. Wyciągnęłam z szafki pierwsza lepsza szklankę i wróciłam na taras
natykając się na Nialla wpatrującego się na zdjęcie, które trzymał w dłoni. Po
jego minie wiedziałam co się na nim znajduję, a dokładnie kto.. MY
-Nie
wiedziałem, że masz nasze zdjęcie, dlaczego ja go nie mam?
Serio
chce wracać do tego? Nie chce tego pamiętać. Skrzywiłam się i odpowiedziałam.
-Chciałam
Ci je dać na imprezie, ale Ty byłeś już w ramionach innej, a ja je podarłam a
swoje zakopałam głęboko w pudle. Nie wiem jakim cudem się tutaj znalazło.
Niall
nadal wpatrywał się w zdjęcie nic nie mówiąc,
a ja nawet nie chciałam przerywać tej ciszy miedzy nami. Nagle
usłyszałam zamykające się drzwi po drugiej stronie ulicy, by po chwili usłyszeć
radosne pogwizdywanie. Oznaczało to, że nadszedł czas na wspólną kawę z Lou.
-Czerwona
piękność gotowa na najlepsza kawę w swoim życiu? Ou-chłopak dopiero po chwili
zauważył, że nie jestem sama jednak szybko wziął się w garść.-Niall! Stary! Co
słychać
-Spoko-odparł,
a ja patrzyłam jak mierzą się wzrokiem.
-To co
Lex gotowa?
-Zaniosę
tylko prace do pokoju i się przebiorę
-Te na
zajęcia?-Tomlinson uśmiechnął się do mnie
-Tak.
-Masz
już coś?
-Zastanawiam
się nad kilkoma, zaraz wracam.
Wyszłam
z tarasu nie zaszczycając Nialla żadnym spojrzeniem. Mam tylko nadzieje, że nie
poleje się krew. Wbiegłam po schodach prosto do swojego pokoju by odłożyć prace
i założyć wcześniej uszykowaną czerwoną koszulkę na ramiączka i ogrodniczki.
Włosy rozpuściłam, żeby układały się w piękne luźne fale i założyłam okulary
przeciwsłoneczne. Portfel klucze i telefon schowałam do kieszeni spodni i
zeszłam na dół do chłopaków zastając ich w tej samej pozycji. Zachciało mi się śmiać.
-To co
idziemy?-stwierdziłam, że nie będę aż taką suką, zwróciłam się do
Nialla-Trafisz do domu prawda?
A on
tylko pokiwał głowa po czym sobie poszedł
-Musiałaś
go naprawdę kochać
Spojrzałam
na Louisa oniemiała.
-O co Ci
chodzi?
-Gdyby
to był chwilowy romans, takie przeminęło z wiatrem to teraz bylibyście kumplami
i wspominali dawne czasu, a Ciebie to nadal boli.
Westchnęłam
zrezygnowana.
-To
długa historia.
-Do
wieczora mamy czas.
-Um, no
dobrze ale opowiem Ci jak już będziemy w kawiarni. Do takiej rozmowy potrzebuje
kofeiny.
-Świetnie,
bo jesteśmy już na miejscu
-Co?
Zatrzymaliśmy
się przed małym budynkiem praktycznie na końcu naszej ulicy. Louis otworzył mi
drzwi i puścił mnie przodem. Wnętrze było bardzo przytulne, kilka stolików i
jak na oko bardzo miękkie krzesła. Ściany zostały pokryte regałami na książki.
Już mi się tu podobało.
-To co
bierzemy?
Skierowałam
swój wzrok na cennik.
-Na
pewno duże orzechowe latte i… O Boże, nie wierze!-wykrzyknęłam
-C-co
się stało? Krzyczysz tak, że ludzie się na nas patrzą.
-Mają
moje ulubione ciastko ‘Klonowy warkocz’.-zaklaskałam w dłonie-biorę!
Louis się
zaśmiał, kiedy złożyliśmy nasze zamówienia usiedliśmy przy stoliku koło okna.
-Więc?
-Nawet
nie wiem od czego zacząć-zaśmiałam się nerwowo a w tym momencie kelnerka
przyniosła nasze zamówienie-Dobra powiem Ci w skrócie, bo chce mieć to już z
głowy. Więc, 2 lata temu wpadłam na niego na korytarzu, a później na imprezie
poprosił mnie do tańca, wymieniliśmy się numerami i tak się zaczęło. Pisaliśmy
miliony smsów, każda przerwa spędzona razem pisanie że jestem jego bratnią
duszą. Na jednej z imprez prowadziliśmy grę w strzelanie goli, chodziło w niej
żeby pocałować drugą osobę w policzek z zaskoczenia. Po którejś rundzie on do
mnie powiedział, czy może strzelić samobója nie wiedziałam o co mu chodzi wiec
tylko kiwnęłam głową a on pocałował mnie tak naprawdę w usta. Jednak po jakimś
czasie przestał się nagle odzywać a na imprezie był uwieszony na Meg. Wyznałam
mu miłość, a on powiedział że boi się miłości. Przetrwałam do końca roku, a
później wyjechałam do babci na 2 lata. Koniec historii.
Zaczęłam
sączyć swoja kawę przegryzając swoim ulubionym ciastkiem.
-Normalnie
jak w jakimś w filmie, tylko że bez romantycznego zakończenia. O wilku mowa.
Louis
spojrzał ponad moim ramieniem , a ja automatycznie się odwróciłam. Do kawiarni
wszedł Niall a za nim Harry. No to już był szczyt wszystkiego co jest możliwe.
Czułam się jakby mnie śledził. Nawet chwili spokoju nie mam. Blondyn rozejrzał
się po pomieszczeniu, a jego oczy utknęły na mnie. Miałam ochotę uderzyć głową
w blat stołu. Chłopacy zamówili to co chcieli i usiedli niedaleko nas.
Autentycznie ten człowiek działa mi na nerwy, czy on nie może zrozumieć, że to
co było kiedyś już nie wróci. Moje rozmyślania przerwał tak dobrze mi znany
głos.
-Nie
wierze w to co widzę, czy to moja Lexi Flexi?
Tylko
jedna osoba mnie tak nazywała, mój kuzyn John z którym się wychowywałam od
małego, ale on po szkole wyjechał na studia do Nowego Jorku tam poznał swoja
narzeczona i postanowił zostać tam na stałe. Poderwałam się z krzesła aż się
przewróciło i pognałam do niego wskakując mu w ramiona i oplatając mu nogi
wokół tali.
-Johny
Casino, dawno Cię nie widziałam-wtuliłam się w niego a on mnie okręcał że
prawie mnie zemdliło, zauważyłam kątem oka jak brwi Nialla podnoszą się do
góry, a twarz przybiera maskę zaskoczenia. Ześlizgnęłam się z tali Johny’ego
złapałam go za rękę i poprowadziłam do naszego stolika, gdzie zostawiłam Louisa
a jego mina była bardzo podobna do Nialla.
-Świetnie
wyglądasz Flexi a te Twoje włosy pasują do Ciebie-mój kuzyn usiadł na moim
starym miejscu wiec mi pozostało usiąść obok Lou.
-Dzięki,
chce Ci przedstawić mojego przyjaciela Louisa, Lou to jest mój kuzyn
John-przedstawiłam im sobie a brunet wyraźnie się odprężył i objął mnie
ramieniem co wcale mi nie przeszkadzało, po czym cmoknął mnie w skroń.
-A już
myślałem że to jakiś Twój chłopak-zaśmiał się
-Wiesz
jak byliśmy smarkaczami to wszystkim mówiliśmy że się chajtniemy, no ale on
zakochał się na zabój w Laurze i koniec miłości.-zrobiłam smutną minę, a oni
wybuchnęli śmiechem-no co to nie jest śmieszne.
Nagle nie
wiadomo skąd przed nami zmaterializował się Niall a w jego oczach było widać
wściekłość.
-Co się
tutaj dzieje, kim on do kurwy jest?!
-Niall
nie powinno Cię to w ogóle obchodzić.
Mój głos
był jak na razie spokojny i obojętny, lecz on wyglądał jakby miał zaraz komuś
przywalić.
-A to
jest ten sławny Niall Horan, który sprawił że moja kuzynka zmieniła się w zimną
sukę-John włączył się do konwersacji mając przy tym niezły ubaw.
-Odpieprz
się ode mnie Casino.-warknęłam, a on wzruszył ramionami
-Może
stąd odjedziesz, co?- rzekł Louis, po czym skinął na Harry’ego, który
niezwłocznie się podniósł i podszedł do nas. Wszyscy w koło przestali rozmawiać
i zaczęli się nam przyglądać zastanawiając się czy dojdzie do bójki.
-Odejdź
stąd Horan i daj mi w końcu święty spokój. Przecież mówiłam Ci na ognisku, że
to już koniec tak ciężko Ci to przyswoić?-powoli zaczęłam tracić na niego
cierpliwość.
-Ale…
-Chodź
stary, nic tu po Tobie-Harry złapał go za ramie zaczął ciągnąc go w stronę
wyjścia.
-Harry!-krzyknęłam
a on się zatrzymał i spojrzał w moim kierunku-pamiętaj o dzisiejszym wieczorze
filmowym-dodałam a on skinął głową.
Słyszałam
z oddali głos niebieskookiego że dlaczego mu wcześniej nie powiedział o tym i
czemu on nie jest zaproszony, a jego kumpel odpowiedział mu że zachowuje się
kretyn i to dlatego.
-Jak
Boga kocham, normalnie gorzej niż Moda na Sukces-John rozsiadł się wygodnie na
krześle i się rozluźnił bezczelnie popijając moje orzechową latte.
-------------------------------------------------------------
Tak oto przybywam z kolejnym odcinkiem, tak się rozpedziłam z pisaniem że musiałam rozbić na 2 części.
I tak smutno mi że prawie nikt nie czyta. :(
Przeniosłam się też na wattpad, wiec jeśli lepiej wam się tam czyta to zapraszam
Mój nick to horanovska
Serdecznie zapraszam.
Miłego czytania.
Niall czeka na was komentarz, nie olewajcie go. :)
Harioszka też prosi. xD
Mina Liama wygrała wszystko i poprawiła mi humor na resztę dnia. xD :)