Info!

Tekst może zawierać wulgaryzmy i sceny erotyczne.
Czytasz na własną odpowiedzialność.

piątek, 12 sierpnia 2016

*04* Ale ja chce być Twój



W poniedziałek po zajęciach udałam się na dodatkowe z fotografii, pierwsze co zrobiłam to porozmawiałam z profesorem Fitzem o moim nauczaniu dla zaawansowanych. Pokazałam mu wszystkie moje prace które robiłam przez 2 lata nieobecność. Był wyraźnie zachwycony.
-Świetne zdjęcia Lexi, widzę że nie spoczęłaś na laurach i ciężko pracowałaś.
-Tak, chce iść na studia związane z fotografią dlatego mi zależy na byciu w grupie zaawansowanej.
-Nie mam żadnych przeciwwskazań, możesz dołączyć do grupy zaawansowanej, teraz usiądź i przygotuj się do zajęć, dzisiaj będziemy przydzielać nowicjuszy i ciemnie.
Udało się dostałam się do grupy i jestem o krok bliżej od spełnienia marzenia. Usiadłam w ostatniej ławce przy oknie i zaczęłam rozpakowywać sprzęt słysząc że wszyscy powoli się schodzą do klasy. Nagle ktoś usiadł obok mnie, a ja się momentalnie spięłam nie lubię jak ktoś narusza moja przestrzeń przecież jest tyle wolnych miejsc a ktoś musiał się dosiąść do mnie.
-Zajęte-warknęłam nawet nie patrząc kto usiadł obok.
-No cóż to mamy problem, bo ja też lubię tą ławkę a jeszcze bardziej lubię osobę która przy niej siedzi.
Tego było już za wiele, znałam ten głos normalnie czuje że zaraz wpadnę w furie. Czy on nie ma niczego lepszego ro roboty tylko mnie prześladować?
-Horan co Ty tutaj kurwa robisz?
-Też miło Cię widzieć Duszyczko, od kiedy znasz takie słownictwo?
-Od zawsze i nie mów do mnie Duszyczko.
-Czemu? Przecież zawsze lubiłaś jak tak na Ciebie mówiłem.
-Kiedyś owszem, przed tym jak miałam nadzieje, że będziemy razem a teraz powiedz to tutaj robisz? Nie masz innych ciekawszych zajęć tylko prześladowanie mnie.
-Nie prześladuje Cię-oburzył się blondyn
-Jak nie? Gdzie jestem ty za chwile się pojawiasz, przyczepiłeś mi jakiś radar czy co?
-W sumie dobry pomysł
Spojrzał na mnie a na jego twarzy pojawił się chytry uśmiech, a ja przewróciłam oczami.
-Wypad z mojej ławki, albo nie ręczę za siebie-podniosłam głos, że wszyscy spojrzeli się na mnie.
-Nie będzie takiej potrzeby panno Parker, pan Horan będzie Twoim osobistym nowicjuszem-rzekł Fitz
-Co? Kurwa, co?-myślałam że zaraz zwariuje-proszę tylko nie to nie chce z nim pracować niech pan mi przydzieli kogoś innego błagam tylko nie on.
-Przykro mi nie zmienię zdania i proszę uważać na słownictwo.
-Ja pierdole, to ja się wypisuje ! –krzyknęłam tak że połowa zebranych zakryła dłońmi swoje uszy.-nie będę pracowała z kimś z kim nie mogę usiedzieć 5 minut a tym bardziej 2 godziny i to co drugi dzień.
-Nie możesz przekreślić swojego talentu.-profesor mówił łagodnym tonem co jeszcze bardziej wyprowadzało mnie z równowagi
-Trudno, wypisuje się-zaczęłam zbierać swoje rzeczy, żeby wyjść z tej przeklętej pracowni. Chciałam jak najszybciej znaleźć się w samochodzie żeby się wypłakać.
-Lexi, chodź na słówko na korytarz.
-Dobrze panie profesorze, tylko spakuje swoje rzeczy.
-Zostaw je.-polecił
-Ale..
-Chodź
Westchnęłam, rzucając pełne mordercze spojrzenie Horanowi który wytrzymał je i poszłam za Fitzem na korytarz.
-Słuchaj wiem że Ci ciężko z nim pracować, ale zrobiłem to specjalnie.
-Dlaczego, panie profesorze?
-W Twoim przyszłym zawodzie musisz być bardzo cierpliwa i skupiona inaczej nic z tego nie wyjdzie, dlatego przydzieliłem Ci Horana, żebyś nauczyła panować się nad swoja cierpliwością i skupieniem. Skoro mówisz, że nie możesz z nim wytrzymać w jednym pomieszczeniu dłużej niż 5 minut to będzie dobry test dla Ciebie. Daj wam 3 miesiące jeśli nadal nie dogadasz się z nim zmienię Ci nowicjusza Zgoda?
Westchnęłam i skinęłam głową, dam rade jeśli uda mi się z nim współpracować nic mnie już nie rozproszy. Wróciliśmy do Sali a mój partner na zajęcia zdążył się przesiąść. Spojrzałam na niego a on na mnie.
-Chodź, pomożesz mi.
Wstał i podszedł do mnie.
-Pomóż mi przesunąć tą ławkę i następną bardziej pod ścianę zrobimy sobie taki duży stół, żebyśmy mieli dużo miejsca do pracy.
-To nie rezygnujesz z zajęć i jestem Twoim nowicjuszem?-spytał
-Na to wygląda, ale wiedz o tym że będzie mi ciężko z Tobą pracować wiec byłoby miło żebyś mnie nie wkurzał i musisz się przygotować na to że będę wiele od ciebie wymagała. Od tych zajęć zależy moja przyszłość wiec jak jesteś tutaj żeby pobyć trochę ze mną to proszę Cię wypisz się już teraz.
-Dam z siebie wszystko żeby Ci pomoc-w jego głosie słychać było szczerość. Skinęłam głowa.
-Lexi.-pan Fitz zwrócił się do mnie –chcesz 5 jako swoja ciemnie?
-No jasne-odpowiedziałam a on rzucił mi pęk kluczy w którym znajdowały się 2 komplety jeden dla mnie drugi dla Nialla.-dobra a teraz zapoznajcie się ze swoimi ciemniami i możecie się rozejść, na następnych zajęciach zaczniemy wywoływać zdjęcia.-profesor zaczął zbierać swoje rzeczy i wyszedł z pracowni.
-Chodź.-zwróciłam się do blondyna zbierając swoje rzeczy i poprowadziłam go na drugi koniec pracowni gdzie znajdowały się ciemnie.
Otworzyłam drzwi, zapaliłam światło i gestem zaprosiłam go do środka następnie zamknęłam drzwi.
-Od dzisiaj to będzie nasze miejsce pracy, tutaj masz klucze i pilnuj je jak oka w głowie tylko my mamy tutaj dostęp. Nie ma innych zapasowych kluczy jak je zgubisz będziesz miał przesrane. Jedno biurko jest moje drugie Twoje tak samo jak szafka. Pamiętaj, że jak zaczniemy proces wywoływania trzeba najpierw zgasić światło a potem włączyć ten czerwony włącznik. Czekaj zademonstruje Ci.
Zgasiłam światło i włączyłam ten drugi włącznik
-Kurwa! Ale ciemno nic nie widzę, jak by mamy tutaj pracować.
-Poczekaj, aż wzrok Ci się przyzwyczai. I Co lepiej?
-Zdecydowanie.
-Świetnie, a teraz musze rozpakować.-odwróciłam się do niego plecami i zaczęłam chować swoje prace do szafki, na razie ich nie potrzebowałam a zresztą w domu miałam tą klisze wiec mogłam jeszcze raz je wywołać. Gdy już skończyłam chciałam się ponownie odwrócić do Horana, żeby mu jeszcze coś wyjaśnić jednak uderzyłam w ścianę która po chwili okazała się torsem chłopaka.-co robisz? Nie wiesz, że naruszasz moją przestrzeń osobistą?
Blondyn zbliżył się jeszcze bardziej do mnie a ja zmuszona byłam przycisnąć się do blatu, on natomiast położył na nim swoje dłonie uniemożliwiając mi ucieczkę.
-Okej teraz już zdecydowanie naruszasz moją przestrzeń osobistą.
Nic nie mówiąc położył swoja dłoń na moich plecach przyciskając mnie jeszcze bardziej do siebie a jego męskość ocierała się o mnie, a nasze usta dzieliły milimetry.
-Hej, co Ty robisz?
-To o czym marzyłem od czasu kiedy Cię ujrzałem jak wysiadałaś z samochodu Louisa-rzekł a jego głos był schrypnięty a mi zrobiło się gorąco. Bez żadnego uprzedzenia przywarł swoimi ustami do moich, całując mnie delikatnie jednak po chwili pocałunek przerodził się w coś zmysłowego. Brakowało mi tchu, ale nie chciałam tego przerywać a on podniósł mnie i posadził na biurku a moje nogi owinęły się wokół jego tali. Pocałunek trwał i trwał a mi zapaliła się kontrolka, a alarm w głowie krzyczał, że i tak mnie porzuci. Odepchnęłam go z całej siły od siebie.
-Nigdy więcej tego nie rób dupku!
-Przecież Ci się podobało-obruszył się
-To nie ma znaczenia, masz więcej tego nie robić.
-Nie widzisz, że szaleje na Twoim punkcie?
-Chyba pomyliłeś osoby, nie jestem Meg.
-Jej już dawno nie ma Duszyczko.
-Przestań tak do mnie mówić-miałam ochotę go spoliczkować
-Ale jesteś moja bratnią duszą, nie pamiętasz pisałem Ci, nie pamiętasz naszej gry w gole?
-Pamiętam, aż za bardzo. Pamiętam też jak wyjechałam do kuzyna a Ty wypisywałeś mi że imprezy beze mnie sa do dupy, że chcesz mnie przytulić i tylko ze mną tańczyć i co jak pojawiłam się na następnej imprezie Ty byłeś uwieszony na Meg, a później wyznałam Ci miłość a Ty mnie spławiłeś. Przestałeś się odzywać, unikałeś mnie i udawałeś, że mnie nie znasz. A teraz kiedy pogodziłam się z tym że nigdy nie będziesz mój, Ty nie dajesz mi teraz spokoju.
-Ale ja chce być Twój-zrobił krok w moim kierunku, ale ja zatrzymałam go.
-Minie wiele czasu, gdy znów Ci zaufam.-wyminęłam go i ruszyłam do wyjścia.-zamknij dokładnie drzwi na klucz-dodałam nie odwracając się do niego.


sobota, 4 czerwca 2016

Jak Boga kocham, normalnie gorzej niż Moda na Sukces



Niall

Od ogniska, Lexi przestała mnie unikać, zaczęła też akceptować fakt, że jej przyjaciółka należała do grupy moich przyjaciół, jednak gdy tylko pojawiałem się w gronie gdzie i ona była momentalnie cała się napinała jak struna i markotniała. Szukała odpowiedniego momentu żeby, jak najszybciej ode mnie uciec. Bolało mnie to jak cholera, kiedy widziałem jak była odprężona przy Tomlinsonie, śmiała się z jego żartów i pozwalała by ją obejmował, a we mnie wszystko się gotowało.

-Stary, jeśli czegoś nie zrobisz to wybuchniesz.

Harry miał rację, moja cierpliwość się kończyła.

-No co Ty kurwa nie powiesz, co ja mogę zrobić? Widzisz jak zachowuje się w moim towarzystwie a jak przy tym gnojku.

-Przypominam, że to Twój kumpel.

-Przystawia się do Lexi, a ona jest moja więc automatycznie stracił miano mojego kumpla. Jeszcze go toleruje tylko ze względu na zespół.

-Szkoda, że taki nie byłeś 2 lata temu kiedy ona była szaleńczo w Tobie zakochana.

Skrzywiłem się przypominając sobie nasze pożegnanie. Kutas ze mnie że pozwoliłem to tak zakończyć.

-Co mam zrobić?-ponawiam pytanie

-Nie wiem, może pobaw się w cichego wielbiciela. Kwiatki, czekoladki, biżuteria i inne pierdoły.

-To jest myśl! Jesteś genialny Hazz.

On się tylko uśmiechnął, a ja podsycony jego planem nazajutrz włamałem się do szafki Louisa i spisałem numer Duszyczki. Przyznam, że ciężko było znaleźć jej numer przez chwile miałem wrażenie że zostanę przyłapany. Zamiast podpisać ja Lexi, bądź Lexi Parker ten dureń podpisał ją ‘Ognista Piękność’. Miałem ochotę rozwalić mu ten pieprzony telefon, ale w ostatniej chwili powstrzymałem się. Muszę się teraz skupić na tym, by Lexi pokochała mnie na nowo!

Lexi

W sobotę w końcu mogłam odpocząć i przygotować się na zajęcia z fotografii na które czekałam od rozpoczęcia roku szkolnego. Przed wyjazdem do babci tez chodziłam na nie, jednak u nieji nie było żadnych dodatkowych zajęć wiec musiałam sama się doszkalać. Mam nadzieje, że pan Fitz weźmie mnie do grupy dla zaawansowanych i przydzieli mi nowicjusza do pomocy. Fajnie będzie stworzyć coś razem. Podeszłam do szuflady i wyjęłam wszystkie, swoje zdjęcia i ruszyłam na taras na którym znajdowały się drewniane ławki i stół. Rozłożyłam wszystko i poszłam do kuchni po szklankę i dzbanek z lemoniadą. Zapowiadali dzisiaj bardzo ciepły dzień. Nastawiłam też radio na stacje ze złotymi przebojami i uchyliłam okno bym mogła je słyszeć na dworze. Gdy już usiadłam i nalałam sobie zimnego napoju skupiłam się na przeglądaniu zdjęć rożnych formatów nagle natrafiając na zdjęcie moje i Nialla w dniu moich urodzin. Do dziś pamiętam mój szok kiedy podszedł do mnie i pocałował mnie w policzek i życzył spełnienia marzeń, a Mandy zaproponowała mi ze zrobi nam wspólne zdjęcie a on ochoczo na to przystał.

Nie wiem ile czasu minęło, minuta… dwie… a może godziny a ja nadal się w nie wpatrywałam, a przed oczami ukazywały mi się nasze wspólne chwile. Ja siedząca mu na kolanach podająca mu swój numer, nasz pocałunek w samochodzie, wspólne przerwy… Nagle usłyszałam chrząknięcie, podniosłam głowę a przede mną stał on.

-Jasna cholera! Co tu robisz Niall?

-Ładnie mnie witasz-zaśmiał się , a ja wzruszyłam ramionami.

-Co tu robisz. Skąd wiesz gdzie mieszkam-dociekałam

-Już nie pamiętasz, jak odwoziłem Cię po imprezach?-w jego głosie słychać było smutek

-Widocznie musiałam być nieźle narąbana.

-Cóż unikasz mnie, nie tak jak na początku roku ale nadal to robisz, więc postanowiłem Cię odwiedzić.

Nie miałam ochoty ani siły się z nim kłócić, więc ponownie wzruszyłam ramionami. Niall usiadł na drugiej ławce na wprost mnie, a mi w ostatniej chwili udało się schować nasze zdjęcie.

-Co robisz?

-Przygotowuje prace na zajęcia z fotografii, chce pogadać z Fitzem, żeby wziął mnie do grupy zaawansowanej i przydzielił mi nowicjusza by mi pomagał-odparłam biorąc szklankę z napojem-chcesz coś do picia?

-A co serwujesz?

-Cóż niech pomyśle, dla Ciebie to trutkę na szczury, trutkę na mole i pająki. Co wybierasz?

-Auć zabolało.

-Ewentualnie mogę podzielić się lemoniadą, ale tylko dlatego że mam dobry dzień.

-Poproszę.

-Pójdę po szklankę-wstałam i ruszyłam do drzwi czując na sobie baczne spojrzenie chłopaka. Wyciągnęłam z szafki pierwsza lepsza szklankę i wróciłam na taras natykając się na Nialla wpatrującego się na zdjęcie, które trzymał w dłoni. Po jego minie wiedziałam co się na nim znajduję, a dokładnie kto.. MY

-Nie wiedziałem, że masz nasze zdjęcie, dlaczego ja go nie mam?

Serio chce wracać do tego? Nie chce tego pamiętać. Skrzywiłam się i odpowiedziałam.

-Chciałam Ci je dać na imprezie, ale Ty byłeś już w ramionach innej, a ja je podarłam a swoje zakopałam głęboko w pudle. Nie wiem jakim cudem się tutaj znalazło.

Niall nadal wpatrywał się w zdjęcie nic nie mówiąc,  a ja nawet nie chciałam przerywać tej ciszy miedzy nami. Nagle usłyszałam zamykające się drzwi po drugiej stronie ulicy, by po chwili usłyszeć radosne pogwizdywanie. Oznaczało to, że nadszedł czas na wspólną kawę z Lou.

-Czerwona piękność gotowa na najlepsza kawę w swoim życiu? Ou-chłopak dopiero po chwili zauważył, że nie jestem sama jednak szybko wziął się w garść.-Niall! Stary! Co słychać

-Spoko-odparł, a ja patrzyłam jak mierzą się wzrokiem.

-To co Lex gotowa?

-Zaniosę tylko prace do pokoju i się przebiorę

-Te na zajęcia?-Tomlinson uśmiechnął się do mnie

-Tak.

-Masz już coś?

-Zastanawiam się nad kilkoma, zaraz wracam.

Wyszłam z tarasu nie zaszczycając Nialla żadnym spojrzeniem. Mam tylko nadzieje, że nie poleje się krew. Wbiegłam po schodach prosto do swojego pokoju by odłożyć prace i założyć wcześniej uszykowaną czerwoną koszulkę na ramiączka i ogrodniczki. Włosy rozpuściłam, żeby układały się w piękne luźne fale i założyłam okulary przeciwsłoneczne. Portfel klucze i telefon schowałam do kieszeni spodni i zeszłam na dół do chłopaków zastając ich w tej samej pozycji. Zachciało mi się śmiać.

-To co idziemy?-stwierdziłam, że nie będę aż taką suką, zwróciłam się do Nialla-Trafisz do domu prawda?

A on tylko pokiwał głowa po czym sobie poszedł

-Musiałaś go naprawdę kochać

Spojrzałam na Louisa oniemiała.

-O co Ci chodzi?

-Gdyby to był chwilowy romans, takie przeminęło z wiatrem to teraz bylibyście kumplami i wspominali dawne czasu, a Ciebie to nadal boli.

Westchnęłam zrezygnowana.

-To długa historia.  

-Do wieczora mamy czas.

-Um, no dobrze ale opowiem Ci jak już będziemy w kawiarni. Do takiej rozmowy potrzebuje kofeiny.

-Świetnie, bo jesteśmy już na miejscu

-Co?

Zatrzymaliśmy się przed małym budynkiem praktycznie na końcu naszej ulicy. Louis otworzył mi drzwi i puścił mnie przodem. Wnętrze było bardzo przytulne, kilka stolików i jak na oko bardzo miękkie krzesła. Ściany zostały pokryte regałami na książki. Już mi się tu podobało.

-To co bierzemy?

Skierowałam swój wzrok na cennik.

-Na pewno duże orzechowe latte i… O Boże, nie wierze!-wykrzyknęłam

-C-co się stało? Krzyczysz tak, że ludzie się na nas patrzą.

-Mają moje ulubione ciastko ‘Klonowy warkocz’.-zaklaskałam w dłonie-biorę!

Louis się zaśmiał, kiedy złożyliśmy nasze zamówienia usiedliśmy przy stoliku koło okna.

-Więc?

-Nawet nie wiem od czego zacząć-zaśmiałam się nerwowo a w tym momencie kelnerka przyniosła nasze zamówienie-Dobra powiem Ci w skrócie, bo chce mieć to już z głowy. Więc, 2 lata temu wpadłam na niego na korytarzu, a później na imprezie poprosił mnie do tańca, wymieniliśmy się numerami i tak się zaczęło. Pisaliśmy miliony smsów, każda przerwa spędzona razem pisanie że jestem jego bratnią duszą. Na jednej z imprez prowadziliśmy grę w strzelanie goli, chodziło w niej żeby pocałować drugą osobę w policzek z zaskoczenia. Po którejś rundzie on do mnie powiedział, czy może strzelić samobója nie wiedziałam o co mu chodzi wiec tylko kiwnęłam głową a on pocałował mnie tak naprawdę w usta. Jednak po jakimś czasie przestał się nagle odzywać a na imprezie był uwieszony na Meg. Wyznałam mu miłość, a on powiedział że boi się miłości. Przetrwałam do końca roku, a później wyjechałam do babci na 2 lata. Koniec historii.

Zaczęłam sączyć swoja kawę przegryzając swoim ulubionym ciastkiem.

-Normalnie jak w jakimś w filmie, tylko że bez romantycznego zakończenia. O wilku mowa.

Louis spojrzał ponad moim ramieniem , a ja automatycznie się odwróciłam. Do kawiarni wszedł Niall a za nim Harry. No to już był szczyt wszystkiego co jest możliwe. Czułam się jakby mnie śledził. Nawet chwili spokoju nie mam. Blondyn rozejrzał się po pomieszczeniu, a jego oczy utknęły na mnie. Miałam ochotę uderzyć głową w blat stołu. Chłopacy zamówili to co chcieli i usiedli niedaleko nas. Autentycznie ten człowiek działa mi na nerwy, czy on nie może zrozumieć, że to co było kiedyś już nie wróci. Moje rozmyślania przerwał tak dobrze mi znany głos.

-Nie wierze w to co widzę, czy to moja Lexi Flexi?

Tylko jedna osoba mnie tak nazywała, mój kuzyn John z którym się wychowywałam od małego, ale on po szkole wyjechał na studia do Nowego Jorku tam poznał swoja narzeczona i postanowił zostać tam na stałe. Poderwałam się z krzesła aż się przewróciło i pognałam do niego wskakując mu w ramiona i oplatając mu nogi wokół tali.

-Johny Casino, dawno Cię nie widziałam-wtuliłam się w niego a on mnie okręcał że prawie mnie zemdliło, zauważyłam kątem oka jak brwi Nialla podnoszą się do góry, a twarz przybiera maskę zaskoczenia. Ześlizgnęłam się z tali Johny’ego złapałam go za rękę i poprowadziłam do naszego stolika, gdzie zostawiłam Louisa a jego mina była bardzo podobna do Nialla.

-Świetnie wyglądasz Flexi a te Twoje włosy pasują do Ciebie-mój kuzyn usiadł na moim starym miejscu wiec mi pozostało usiąść obok Lou.

-Dzięki, chce Ci przedstawić mojego przyjaciela Louisa, Lou to jest mój kuzyn John-przedstawiłam im sobie a brunet wyraźnie się odprężył i objął mnie ramieniem co wcale mi nie przeszkadzało, po czym cmoknął mnie w skroń.

-A już myślałem że to jakiś Twój chłopak-zaśmiał się

-Wiesz jak byliśmy smarkaczami to wszystkim mówiliśmy że się chajtniemy, no ale on zakochał się na zabój w Laurze i koniec miłości.-zrobiłam smutną minę, a oni wybuchnęli śmiechem-no co to nie jest śmieszne.

Nagle nie wiadomo skąd przed nami zmaterializował się Niall a w jego oczach było widać wściekłość.

-Co się tutaj dzieje, kim on do kurwy jest?!

-Niall nie powinno Cię to w ogóle obchodzić.

Mój głos był jak na razie spokojny i obojętny, lecz on wyglądał jakby miał zaraz komuś przywalić.

-A to jest ten sławny Niall Horan, który sprawił że moja kuzynka zmieniła się w zimną sukę-John włączył się do konwersacji mając przy tym niezły ubaw.

-Odpieprz się ode mnie Casino.-warknęłam, a on wzruszył ramionami

-Może stąd odjedziesz, co?- rzekł Louis, po czym skinął na Harry’ego, który niezwłocznie się podniósł i podszedł do nas. Wszyscy w koło przestali rozmawiać i zaczęli się nam przyglądać zastanawiając się czy dojdzie do bójki.

-Odejdź stąd Horan i daj mi w końcu święty spokój. Przecież mówiłam Ci na ognisku, że to już koniec tak ciężko Ci to przyswoić?-powoli zaczęłam tracić na niego cierpliwość.

-Ale…

-Chodź stary, nic tu po Tobie-Harry złapał go za ramie zaczął ciągnąc go w stronę wyjścia.

-Harry!-krzyknęłam a on się zatrzymał i spojrzał w moim kierunku-pamiętaj o dzisiejszym wieczorze filmowym-dodałam a on skinął głową.

Słyszałam z oddali głos niebieskookiego że dlaczego mu wcześniej nie powiedział o tym i czemu on nie jest zaproszony, a jego kumpel odpowiedział mu że zachowuje się kretyn i to dlatego.

-Jak Boga kocham, normalnie gorzej niż Moda na Sukces-John rozsiadł się wygodnie na krześle i się rozluźnił bezczelnie popijając moje orzechową latte.
-------------------------------------------------------------
Tak oto przybywam z kolejnym odcinkiem, tak się rozpedziłam z pisaniem że musiałam rozbić na 2 części. 
I tak smutno mi że prawie nikt nie czyta. :(
Przeniosłam się też na wattpad, wiec jeśli lepiej wam się tam czyta to zapraszam 
Mój nick to horanovska
Serdecznie zapraszam. 
Miłego czytania.


Niall czeka na was komentarz, nie olewajcie go. :)
Harioszka też prosi. xD
Mina Liama wygrała wszystko i poprawiła mi humor na resztę dnia. xD :)




czwartek, 26 maja 2016

Widocznie mój radar na dupków się zepsuł.




Lexi
-Nieźle to zagrałaś, moja droga-zatrzymałam się i spojrzałam na swoja przyjaciółkę nie mając zielonego pojęcia o co jej chodzi.
-O co Ci chodzi?-zapytałam
-Nie udawaj że go nie widziałaś-chytry uśmieszek wkradł się na usta Mandy
-Kogo?-nadal nie wiedziałam o co jej chodzi
-Niall’a! Gapił się na Ciebie jak na obrazek, musiałaś to zauważyć.
-No coś Ty! Widocznie mój radar na dupków się zepsuł-westchnęłam i ruszyłam w kierunku budynku w którym mieliśmy pierwsze lekcje. Szczęście takie, że miałam wszystkie zajęcia z Mandy byłam uratowana. Teraz  pozostało mi tylko omijać szerokim łukiem niebieskookiego blondyna, nie byłam jeszcze gotowa stanąć z nim twarzą w twarz.
-Idziesz dzisiaj na ognisko?-Mandy wyrwała mnie z moim rozmyślań, musiała zobaczyć moja zdezorientowana minę bo się zaśmiała-chyba nie myślałaś że Ci odpuszczę, wróciłaś do mnie po 2 latach a teraz chcesz po prostu zaszyć się w domu. Mówię Ci połowa szkoły mówi o Twoim wielkim wejściu z Louisem, wiesz że on z żadną dziewczyna się nie spotykał normalnie facet nie do zdobycia a Ty już owinęłaś go sobie wokół palca.
-Jeszcze mi tego brakowało.-westchnęłam i miała racje chciałam zostać w domu i nigdzie nie wychodzić, nie byłam towarzyska  potrafiłam się zadowolić moim ipadem i aparatem. Jedyne towarzystwo było mi potrzebne to Mandy. –dobra pójdę ale tylko dla Ciebie i od razu mowie nie pije, bo jadę samochodem, jak mi się nie spodoba od razu się zawijam, kumasz?
-Świetnie.-Mands klasnęła w dłonie-będę miała darmowa podwózkę do chaty, przyjedź po mnie tak o 19:30.
-Spoko.
Niall
Przez cały dzień wypatrywałem jej na korytarzu, ale zapadła się pod ziemie już miałem ochotę jej poszukać i z nią porozmawiać. O tych 2 latach bez niej. Po tym jak wyjechała bez słowa zmieniła numer telefonu myślałem że umrę. Byłem kompletnym pieprzonym frajerem, że ją odtrąciłem i ten tekst że się boje miłość porażka na całego. Już powoli się godziłem z tym, że już nigdy jej nie zobaczę aż do dzisiaj, kiedy wysiadła z samochodu Louisa wszystko wróciło i to ze zdwojoną siłą. Była tak piękna, że nie umiałbym tego opisać. Pragnąłem tylko by spojrzeć w jej szare oczy wziąć w ramiona i już nigdy nie wypuścić musze zrobić wszystko by znów była moja. Z niecierpliwością czekałem na porę lunchu, wiedziałem że ją tam spotkam i wcale się nie myliłem, weszła do stołówki niczym Anioł rozświetlając całe pomieszczenie. Na jej twarzy było widać małe zmieszanie, wszyscy na nią patrzyli większości to faceci. Przysięgam miałem ochotę wszystkich zbić na kwaśne jabłko i wykrzyczeć ze ona jest moja. Podsłuchałem rozmowę moich kumpli nie odrywając od niej wzroku.
-Jezu, ale z niej gorąca laska. Nie wierze, że jeszcze 2 lata temu była szara myszką a teraz jest piękniejsza od Megan.-Liam idealnie określił wygląd Lexi.
-Masz racje-do rozmowy włączył się Louis-jak dzisiaj zobaczyłem ją wychodzącą ze swojego domu myślałem że padnę na zawał, a te jej czerwone w słońcu coś niesamowitego. Mówię wam jest tak słodka, że zakochałem się na zabój.-miałem ochotę wstać i go zabić, Harry wyczuł moje spięcie i położył mi rękę na moim ramieniu.
-Uspokój się stary-szepnął,  a ja pokręciłem głową normalnie gotowało się we mnie.
-Jak mogłeś się w niej zakochać, jak jej nie znasz-odezwałem się starając się by mój głos nie zdradzał mojego wkurzenia.
-Już sama droga do szkoły z nią i jej obecność sprawiła, że chce ją poznać lepiej.-Lou wyszczerzył się w uśmiechu, lubiłem tego gościa, ale jak chodziło o Lexi miałem ochotę wejść z nim na ścieżkę wojenną.-Mam nadzieje że będzie na ognisku-dodał. O cholera zapomniałem o tym, to będzie moja szansa na porozmawianie z nią. Wyłączyłem się z rozmowy i ponownie zacząłem ja obserwować, zauważyłem że Mandy, jej przyjaciółka spojrzała na mnie i zaczęła jej coś szeptać do ucha. Miałem nadzieje, że po tym zaszczyci mnie swoim pierwszym od tak długiego czasu spojrzeniem, lecz tak się nie stało wzruszyła ramionami i wróciła to jedzenia swojej sałatki. Kątem oka zauważyłem że Lou podrywa się ze swojego miejsca i idzie w ich kierunku. Śledziłem każdy jego ruch, podszedł do nich i usiadł obok Lexi a jej twarz się rozpromieniła zaczął coś do niej mówić a ona zaczęła się śmiać i kiwnęła głową po czym wyjęła z kieszeni telefon, a on uczynił to samo następnie wymienili się nimi. Wiedziałem co to znaczy wymieniają się numerami , po czym mój wróg zrobił coś za co miałem ochotę go zabić dotknął jej włosów i wyjął z nich jej okulary przeciwsłoneczne i założył sobie na nos, a ona zaczęła się śmiać tak głośno że wszyscy zwrócili na nią uwagę ale ona się tym nie przejmowała tylko próbowała odebrać mu okulary, nawet Mandy próbowała jej pomóc, ale to na nic.
-Czy Ty to widzisz co ja?-spojrzałem na Harry’ego, który patrzył zirytowany-Nawet Mandy doprowadza do śmiechu.
-No cóż, mówiłem Ci żebyś się z nią umówił to patrzyłeś na mnie z takim przerażeniem w oczach że teraz masz za swoje.
-Chyba jednak, będę musiał się przełamać.-mruknął. Louis wrócił do nas z okularami Lexi.
-Powtarzam to najsłodsza dziewczyna na świecie.-westchnął
-Będzie na ognisku?-słowa wyrwały się z moich ust
-No pewnie, że tak powiedziałem jej że musi być inaczej nie oddam jej okularów-zaśmiał się
-Świetnie.-mruknąłem
-O co chodzi?-zaciekawił się, ale nic nie powiedziałem.
-Pewnie nikt Ci nie mówił, ale Lexi kiedyś była szaleńczo zakochana w Niallu-Harry wtrącił się do rozmowy.
-O.-Lou nie umiał wypowiedzieć nic więcej.
-Ale Niall był na tyle głupi, że odrzucił jej miłość. Zanim uświadomił sobie jaki popełnił błąd ona wyjechała, zmieniła numer telefonu. Nawet Mandy nie chciała podać mu nowego. Odcieła się od wszystkiego, a teraz po 2 wraca zmieniając się w piękność, więc Niall chce z nią od rana porozmawiać, ale jak widać ona nie zaszczyca go żadnym spojrzeniem ani niczym, wiec chłopak jest zdesperowany.-miałem ochotę go uderzyć, ale się odsunął i kontynuował.-Chce ją odzyskać.
-No cóż powodzenia, ale wiedz-spojrzał na mnie-że ja się nie poddam tak łatwo i mam przewagę nad Tobą. Ona mnie lubi i dała mi numer.
-Jeszcze zobaczymy.-warknąłem
Lexi
Punktualnie o 19:30 zajechałam swoim Peugeot 107 pod dom Mandy. Zatrąbiłam a ona pospiesznie wyskoczyła z niego i podbiegła do mnie gramoląc się na siedzenie pasażera.
-Jaka punktualność, jeszcze 2 lata temu bym w to nie uwierzyła.-zasmiała się
-Cóż przez ten czas zdążyłam wyrobić w sobie nowy nawyk-ruszyłam w kierunku nieuniknionego. Wiedziałam że na ognisku nie uda mi się unikać Nialla. Mandy mi mówiła, że przez cały lunch patrzył na mnie, a ja nie miałam odwagi na niego spojrzeć nawet wtedy jak powiedziała, że już nie patrzy. Czułam że gdybym na niego spojrzała, to on momentalnie na mnie i nie wiedziałabym jak się zachować.  Musze wziąć się w garść, przybrać maskę obojętności. Przecież już go nie kocham, serce przestało tęsknić. Może powinnam zbliżyć się do Louisa, miły z niego facet. Sama już nie wiem.
-Halo! Ziemia do Lexi-Mandy przerwała moją wewnętrzną walke-Mówiłam do Ciebie, jak myślisz Harry w końcu zwróci na mnie uwagę?
-Nie wiem Mands, wiem tylko że  za chwile nie będę miała pola ucieczki przed Niall’em
-Musisz w końcu się z tym uporać, przecież już nic do niego nie czujesz.
-Nie wiem Mands co o tym wszystkim myśleć-pokreciłam głową i zaparkowałam na poboczu lasu samochód, wzięłam głęboki oddech i wysiadłam z jedynego bezpiecznego pomieszczenia w obrębie kilku kilometrów. Musiałam się z tym zmierzyć.
-Gotowa?-moja jedyna przyjaciółka stanęła obok mnie a ja kiwnęłam głową czując jakbym wchodziła w paszcze lwa.
Było sporo ludzi, wszyscy odwracali się w nasz stronę uśmiechali się i witali. Dyskretnie rozejrzałam się po zebranych ale nigdzie go nie widziałam i trochę się odprężyłam, może nie miał zamiaru się tutaj pojawiać nawet byłoby lepiej gdyby go nie było.  Podeszłyśmy do stolika na którym znajdowało się picie, ja uraczyłam się woda a Mandy piwem. Nigdy nie lubiłam pić ale nie przeszkadzało mi ze ktoś pił w moim towarzystwie. Impreza rozkręciła się na całego a jego nie było wiec stwierdziłam że już się nie pojawi i się rozluźniłam. Pogadałam z Louisem który w końcu oddał mi okulary i obiecał mi że musimy się wybrać na kawę, która jest blisko naszych domów. Ludzie podchodzili do mnie i mówili że się cieszą że wróciłam a ja odpowiadałam tylko uśmiechem sącząc powoli swoja wódę, zauważyłam że Mandy rozmawia z Harrym, no w końcu coś się u nich ruszyło. Uśmiechnęłam się na myśl że moja przyjaciółka może być szczęśliwa.
-Lexi-na dźwięk swojego imienia podskoczyłam jak oparzona, wiedziałam że to on że jednak się pojawił. Miałam wrażenie że serce zaraz mi wyskoczy z piersi nie miałam jak uciec, musiałam stanąć z nim twarzą w twarz i mieć to już za sobą.
-Niall-odpowiedziałam dziękując Bogu, że mój głos nie zadrżał. Widziałam że mierzy mnie wzrokiem, a ja chciałabym się skulić.
-Myślałem że już nie wrocisz-widziałam w jego oczach smutek, czemu przecież mnie nie chciał
-Też tak myślałam jednak plany się zmieniły i wrociłam-wzruszyłam ramionami
-Nawet nie wiesz jak tęskniłem za Tobą-zrobił krok w moja stronę a ja się cofnęłam, nie chce żeby mnie dotykał, bo wiem że się rozpadnę.
-Po co? Przecież mnie nie chciałeś wiec nie wiem po co ta dyskusja. To co było kiedyś już nie wróci, nie mam zamiaru się za Tobą uganiać już nie jestem taka jak wtedy. Musze już iść.- odwróciłam się napięcie i zaczęłam odchodzić gdy usłyszałam jego głos.
-Będę o Ciebie walczył-odwróciłam się do niego i rzekłam
-Słyszałam to już milion razy od Ciebie i zawsze było tak samo, wiec już Ci nie wierze.-ponownie się odwróciłam i nie czekałam na jego odpowiedz. Mimo że moje serce waliło jak szalone nigdy już nie pozwolę na to by mnie zranił. Nigdy.
-------------------------------
No coż dodaje kolejny odcinek, ale przykro mi że nikt nie komentuje. 
Nawet nie wiecie jaka dla mnie to radość kiedy widze choć jeden komentarz.
Wiec, proszę jeśli czytasz skomentuj.

piątek, 20 maja 2016

Już zawróciłaś, a szczególności twój kolor włosów, fajnie wygląda w słońcu.





„Dlaczego mi to robisz?! Dobrze wiesz co do Ciebie czułam, a Ty tak po prostu odchodzisz?”-patrzyła na niebieskookiego blondyna, czując jak do jej oczu napływają łzy. Ile jeszcze będzie musiała walczyć o jego uczucie? Ile jeszcze będzie musiała przepłynąć rzek, żeby być godna jego miłości?
„Przepraszam, ja nie umiem kochać. Myślałem że to miłość, ale tak naprawdę ja się jej boje”-odparł, wkładając ręce do kieszeni spodni i spuszczając wzrok. Nie mógł patrzeć na jej płacz, zależało mu na niej, ale strach był silniejszy.
„Karmiłeś mnie tymi durnymi czułymi słówkami, by teraz mi powiedzieć, że nie umiesz kochać i boisz się miłości?”-w jej głosie słychać było szloch.
„Jeśli będziemy sobie pisani, to się odnajdziemy na końcu świata”-spojrzał  w jej szare oczy i uśmiechnął się smutno. Nie chciała tego słuchać to było za dużo jak na nią. Obietnice które nigdy się nie spełnią.  Dotknął jej policzka a jej serce było bliskie roztrzaskania się na milion kawałeczków. Jego dłoń była ciepła mimo, że padał deszcz i była jesień. Trwali tak bez ruchu dłuższa chwile, gdy nagle dłoń chłopaka opuściła policzek dziewczyny, a on odwrócił się i ruszył w ciemną noc pozostawiając ją samą z pękniętym sercem , opadła na ziemie i zaczęła płakać już nie cicho lecz żałośnie głośno. Chciała by wszyscy ją usłyszeli, żeby widzieli jej ból. Było jej to obojętne w tym momencie wiedziała, że pożegnała się ze swoja miłością raz na zawsze. Gdzieś w oddali słychać było grzmot, nie przejmowała się tym w ogóle. Miała ochotę zostać tu na zawsze…
Kolejny grzmot i błysk. Poderwałam się do pozycji siedzącej.  Znowu ten cholerny sen, czy on nigdy mnie nie opuści? Przecież to wydarzyło się 2 lata temu, serce już dawno przestało za nim tęsknić. To nic, że wróciłam w rodzinne strony i za jakieś kilka godzin znów go spotkam, bo wiem że tak będzie. Przecież ta szkoła jest na tyle mała, że nie da się ukryć mojego powrotu, na szczęście Mandy będzie ze mną. Jakoś to przetrwam, spojrzałam na zegarek który wskazywał 4:30. Nie było już mowy na to by zasnąć wiec opadłam z powrotem na poduszki i przypomniałam sobie dzień w którym poznałam Nialla Horana.
                Zaczęło się kiedy byłam w pierwszej klasie liceum, zupełnie niespodziewanie jak grom z jasnego nieba. Wracałam właśnie od profesora od fizyki, wiedziałam że mnie i Mandy czeka poprawka i byłam umówić termin. Myśli ciągle wędrowały do materiału który znowu musimy przerobić. To była za dużo jak na mnie i widziałam że bez korków się nie obędzie. Dotarłam to najbardziej wąskiego korytarza w szkole i widziałam chłopaków , którzy wygłupiali się pod klasa ale nie zwróciłam na to uwagi i chciałam po prostu przejść. Gdy już byłam w połowie drogi poczułam mocne szarpniecie i uczucie, że tracę grunt pod nogami. Już wyobrażałam sobie jakiego siniaka sobie nabije gdy nieoczekiwanie poczułam że ktoś mnie łapie. Byłam tak zmieszana że nie widziałam co powiedzieć jedyne co mogłam zrobić to podnieść głowę i pożałowałam to w tej samej sekundzie w której na niego spojrzałam. Ujrzałam piękne niebieskie oczy, chciałam na nie patrzeć tak bez końca. Usłyszałam tylko śmiech chłopaków i tekst: „Patrz Niall, laska leci na Ciebie”.  Wyrwałam się z jego uścisku i wymamrotałam tylko przeprosiny i zaczęłam odchodzić, jednak zanim odeszłam usłyszałam jego głos: „Możesz częściej na mnie wpadać”. Nie odwróciłam się, ale na moich ustach pojawił się szeroki uśmiech i już wiedziałam że wpadłam na amen.  Usiadłam obok Mandy i opowiedziałam jej o całym zajściu.
-Ty to masz szczęście, normalnie jakbym słyszała skrócona wersje cholernego filmu.
Od tego czasu zaczęłam na niego zwracać większą uwagę, za każdym razem kiedy przechodził obok wodziłam za nim wzrokiem. Nawet pytałam się dziewczyn czy coś wiedzą na jego temat, lecz niczego konkretnego nie usłyszałam.  Pewnego dnia stałam z Megan i Mandy, rozmawiałyśmy o błahostkach, kiedy to minął nas ze swoimi znajomym zaszczycając mnie swoim spojrzeniem.
-Słodziutki jest-Meg wypaliła, spojrzałam się na nią lecz nic nie powiedziałam.-Piszemy ze sobą nawet smsy i pewnie niedługo pójdziemy na randkę.-dodała od niechcenia, a we mnie zaczęło się gotować jednak nie dałam po sobie tego poznać.
Nadeszła sobota i Mandy wyciągnęła mnie na imprezę, chociaż nie miałam na nią ochoty, ale jak to mówią trzeba się odprężyć po tygodniu pełnym nauki. Kiedy dotarliśmy na miejsce, sala była już pełna wiec poszłyśmy na swój ulubiony podest by mieć lepszy widok . Leniwie zaczęłam się rozglądać po sali w poszukiwaniu kogoś godnego uwagi. Już chciałam zaprzestać poszukiwań, gdy nagle mój wzrok spoczął na nim. Stał kilka metrów ode mnie a jego oczy były skierowane na mnie nagle poczułam jakby nie było tu nikogo prócz nas.  Z tego stanu przywołała mnie Mandy.
-Chodź przejdziemy się po sali
Złapała mnie za rękę i ruszyłyśmy w głąb sali, po drodze spotykając nasza koleżankę, która porwała nas na parkiet.  Niestety kiepska ze mnie tancerka. Tańcząc refraktory skierowały się na mnie, po kilku tańcach znowu go dostrzegłam, nie wiem czy zrobił to specjalnie czy stał ze znajomymi.  Po jakiś czasie gdy miałam już dość wróciłyśmy na nasze miejsce i znowu zaczęłam wodzić po parkiecie i znowu go ujrzałam obok siebie, wtedy zaczęłam się modlić by w końcu podszedł do mnie. Długo nie czekałam, Niall podszedł do mnie i wyciągnął rękę w moim kierunku. Bez zastanowienia podałam swoja a on lekko pociągnął mnie tak że wpadłam w jego ramiona.
-Wybacz, ale ja nie umiem tańczyć-zdołałam wydusić, a on się lekko uśmiechnął
-Umiesz, tylko jeszcze o tym nie wiesz-i porwał mnie w głąb sali. Długo nie musiałam czekać by przekonać się że miał racje. Z nim tańczyło mi się świetnie. Chciałam by taniec nigdy się nie skończył. W oddali ujrzałam moja przyjaciółkę, która unosiła kciuki w górę wiedziałam że mi wybaczy to że cała imprezę przetańczyłam z najcudowniejszym facetem na świecie. Od tego czasu wszystko się zmieniło. Wymieniliśmy się numerami i pisaliśmy miliony smsów dziennie, każdą przerwę spędzał ze mną i sprawdzał czy nosze kanapki. Taki głupi gest a znaczył dla mnie tak wiele.  Któregoś dnia napisał mi długiego smsa, że jestem jego bratnią duszą i chciałby ze mną spróbować, lecz wcześniejszy związek pozostawił na moim sercu rysę, nie byłam gotowa na kolejny związek, wiec poprosiłam go by dał mi jeszcze czas. Myślałam, że przestanie do mnie pisać, ale on zapewnił mnie ze poczeka. Nic się nie zmieniło do pewnego czasu. Przestał do mnie pisać a w szkole mnie unikał, nie wiedziałam co się dzieje. Widząc mnie w takim stanie Mandy postanowiła zabrać mnie na imprezę, żebym choć na chwile zapomniała o Niallu, niechętnie, ale się zgodziłam. Nie wiedziałam że będę żałować tego że tam poszłam, gdy już byliśmy przy naszym miejscu ujrzałam Nialla w objęciach innej a mianowicie Megan. W tym momencie moje serce rozsypało się na milion kawałków chciałam uciec stamtąd, wybiegłam na świeże powietrze i usiadłam na murku wyciągnęłam telefon z kieszeni i wysłałam mu smsa: „Dlaczego mi to robisz? Dobrze wiesz co do Ciebie czuje!
-„Przepraszam, ja nie umiem kochać. Myślałem że to miłość, ale tak naprawdę ja się jej boje”
-„To dlaczego pozwoliłeś, żebym się w Tobie zakochała, mogłeś powiedzieć że nic z tego nie będzie”
-„Miałem nadzieje, że coś tego będzie, ale nie mogę. Przepraszam. Jeśli jesteśmy sobie pisani to odnajdziemy się nawet na końcu świata”.
-„Pieprz się”.
-„Lexi, proszę”.
Nie pamiętam jak dotarłam do domu i tego jak przeżyłam do zakończenia roku.  Żyłam w jakimś innym świecie, codzienna rutyna szkoła, dom, nauka. W dzień zakończenia roku szkolnego rodzice poinformowali mnie, że wyprowadzamy się do babci ponieważ sama już nie daje sobie rady. To było jak nowe życie. Wyjechałam zmieniłam numer przefarbowałam na czerwono włosy i zaczęłam na nowo żyć. Z Mandy mam  do dziś kontakt, często do mnie przyjeżdżała, na początku opowiadała mi o Naillu i o tym że wypytywał ją o to gdzie teraz jest i że chce się ze mną spotkać, lecz jest na tyle lojalną przyjaciółka że nawet jakby ją torturowali to by nie podała jemu mojego nowego numeru ani adresu. A teraz znowu tu jestem, po 2 lata leczenia się z uzależnienia które nazywało się Niall Horan, miałam znowu stanąć z nim z twarzą w twarz. Jak alkoholik przed którym postawiono butelkę wódki…
*
Poderwałam się z łóżka, ubrałam się w ciuchy które wcześniej sobie przygotowałam, włosy spięłam w luźny kok do tego lekki makijaż i byłam gotowa. Z Mands miałam spotkać się przed szkołą. Nie chciałam jechać samochodem do szkoły, wiec postanowiłam wyjść wcześniej by się przespacerować i sprawdzić czy coś zmieniło się od tego czasu gdy mnie tu nie było.
-Wychodzę, będę wieczorem! –krzyknęłam zatrzaskując za sobą drzwi
Na dworze świeciło słońce wiec założyłam swoje czerwone oksy i ruszyłam w stronę szkoły.
-Cześć sąsiadko!
Nie wiedziałam czy to chodzi o mnie, ale mimowolnie rozejrzałam się po okolicy i ujrzałam chłopaka opierającego się o swój wypasiony samochód.
-Do mnie mówisz?
-A czy jest ktoś inny w pobliżu?- zaśmiał się jakby to był jakiś najśmieszniejszy dowcip. Na szczęście jego śmiech był sympatyczny wiec się rozluźniłam.-podwieźć Cię do szkoły?
-Nie chce Ci zawracać głowy, przejdę się.
-Już zawróciłaś, a szczególności twój kolor włosów, fajnie wygląda w słońcu. To jak dasz się skusić na podwózkę? – nie ruszyłam się nawet o centymetr
-Następnym razem jak będę się farbować i mama zwróci mi uwagę, powiem jej Twój tekst o tym że fajnie wyglądają w słońcu.
-Spoko, no chodź też jadę tam, wiec nie mógłbym się skupić na drodze wiedząc że ty biedna dreptasz na piechotę taki kawał.
Zaczęłam się śmiać jak szalona i ruszyłam w jego stronę wywołując na jego ustach szeroki uśmiech.
-Słaby podryw-rzekłam wsiadając od strony pasażera a plecak rzuciłam na tylnie siedzenie.
-Ał to zabolało. Długo tu mieszkasz?
-Od urodzenia nie licząc 2 lat przerwy.
-To dlatego Cię nie kojarzę. Ja mieszkam tu od 2 lat.
-Wiec wszystko się zgadza, ty się wprowadziłeś kiedy ja się wyprowadziłam.
-Jestem Louis.
-Lexi.
 -Słuchaj, skoro mówisz ze mieszkasz tutaj od urodzenia, nie kojarzę Cię ze zdjęcia z księgi pamiątkowej.
-Bo wyglądałam inaczej. – odparłam, w tym samym momencie Louis otworzył schowek w swoim samochodzie i wyciągnął książkę pamiątkowa.-po co ci ona skoro ciebie tam nie ma?
-Chciałem widzieć co nieco o ludziach ze szkoły.-rzekł wzruszając ramionami a otworzyłam książkę na stronie na której znajdowało się moje zdjęcie i wskazałam na nie palcem.
-O wow. Tak się domyślałem. Nigdzie nie mogłem skojarzyć tej ślicznej twarzy, teraz już wiem czemu.  To co ruszamy?
-Jasne , ale pod warunkiem, że po drodze kupie sobie kawę, bez niej jestem strasznie nieznośna.
-Tak jest!
Niall
-Stary ! To ostatni rok w tej budzie
Siedziałem z moim kumplem Harrym na schodach wiodących do szkoły i czekaliśmy na dzwonek rozpoczynający lekcje. To prawda to ostatni nasz rok w tej szkole, później każdy pojedzie w świat, by stać się kimś w życiu. Ja jak zwykle nie wiedziałem co ze sobą zrobić, czym chciałbym się zająć. Taki trochę nie wypał ze mnie.  Ale jeszcze mam trochę czasu by się zastanowić.
-Stary, patrz co za laska wysiada z samochodu Louisa.
Nie miałem ochoty na to patrzeć pewnie znowu jakaś pusta laska, lecz kurde nie przypominam sobie żeby Louis podwoził jakąkolwiek laskę, a tym bardziej by jakąś miał. Wiec ciekawość wzięła górę i od niechcenia spojrzałem w tamtym kierunku i w tym momencie świat przestał istnieć a ja zapewne umarłem lub śnie na jawie.  Dziewczyna miała czerwone włosy i mimo że stała daleko mogłem odgadnąć kolor jej oczu tak dobrze mi znany. Wiedziałem kto to.  Śmiała się tak lekko, że mógłbym słuchać go godzinami.  Nie mogłem uwierzyć że znowu ją widzę dziewczynę której zakochałem się będąc w pierwszej klasie, tej która nadal kocham. A ona jakby nie zdając sobie sprawy z tego, że siedzę tak blisko na wyciągniecie ręki przybija piątkę Louisowi, miałem ochotę podbiec odepchnąć go i wziąć ja w ramiona ale nie chciałem robić scen w pierwszym dniu szkoły. Podeszła do nich Mandy i dziewczyny ruszyły w przeciwnym kierunku. Usłyszałem tylko zarys ich rozmowy a mianowicie jak chłopak woła do niej
-Widzimy się po szkole? Odwiozę Cię do domu sąsiadko!
-Pewnie!-odpowiedziała, po czym nasunęła okulary przeciwsłoneczne na nos. Mandy coś szepnęła jej na ucho a ona tylko się zaśmiała. W tych włosach wygląda na jeszcze piękniejszą i figura jej się zmieniła, zeszczuplała chyba o 2 numery.
-Niall, wszystko gra?
Harry szurnął mnie w ramie.
-To Lexi-tylko tyle byłem w stanie powiedzieć.
-Lexi?! Ta Lexi?
Kiwnąłem głową.
-O stary, skoro Louis się nią zainteresował, ten który przez 2 lata pozostawał poza zasięgiem innych dziewczyn, to mówię Ci masz przejebane.
-Wiem.